- Oferta
Tak jest po prostu fair.
- O nas
Kim jesteśmy, jak działamy?
- Ludzie z "Betonu"
Porozmawiajmy o...
- Przebieg Inwestycji
Wskaźniki inwestycji
- Komentarze
Aktualny skład portfela UFK
- Kariera
Rozpocznijmy współpracę
- Kontakt
Napisz lub zadzwoń
CZARNY ŁABĘDŹ 2020
Do każdej transakcji trzeba się jak najlepiej przygotować i zaplanować strategię
na każdy “mecz”.
Ostateczny wynik i tak poznamy po końcowym gwizdku,
bo w czasie meczu (roku) wszystko może się zdarzyć.
CZARNY ŁABĘDŹ 2020
Terminem „czarny łabędź” zwykło się określać trudno przewidywalne wydarzenia o olbrzymich konsekwencjach lub inaczej, nagły i zaskakujący splot negatywnych okoliczności mający silny wpływ na notowania na rynkach finansowych.
Częstotliwość takich zdarzeń jest różna i nie da się ich uniknąć, a wpływ na wycenę portfela zależy jedynie od posiadanej aktualnie pozycji. Tak było na przykład z rosyjską napaścią na Ukrainę (2014), uwolnieniem kursu franka szwajcarskiego (2015), czy choćby niedawno ze styczniowym pojawieniem się koronawirusa w Chinach, o którym pisaliśmy w komentarzu z trzeciego lutego.
Takich zdarzeń było oczywiście więcej, ale dotychczas boleśnie odczuliśmy jedynie wejście Putina na Ukrainę w marcu 2014 roku, czyli już 6 lat temu. Posiadaliśmy wówczas duże zaangażowanie w UFK akcyjnych, co oczywiście przełożyło się na spadek naszego portfela.
Wracając do bieżących wydarzeń, ostatnich dotkliwych spadków, z końca stycznia, udało nam się uniknąć. Niestety obecnych, z tego tygodnia, już nie.
Pozwolę sobie zacytować fragment z ostatniego akapitu poprzedniego komentarza: „dobrym momentem na zakupy byłaby sytuacja, w której na złe doniesienia rynki przestaną reagować negatywnie”. Tak też oceniliśmy sytuację na początku lutego, kiedy to duży kapitał zaczął odbudowywać swoje pozycje po spadkach.
Dokładnie 4 i 11 lutego złożyliśmy zlecenia zakupu UFK reprezentujących różne przecenione rynki. Postanowiliśmy, dla bezpieczeństwa, mocno zdywersyfikować skład naszego portfela. Kupiliśmy UFK reprezentujące rynki akcyjne, które długoterminowo znajdowały się w trendach wzrostowych (S&P500, Emerging Markets), UFK reprezentujące rynki, na których pojawiły się techniczne średnioterminowe sygnały kupna (mWIG40), ale też UFK reprezentujące najbardziej przecenione aktywa (Chiny i surowce).
Decyzje o zakupach były trafne, bo kupione przez nas fundusze UFK stabilnie rosły aż do ostatniego piątku (21 lutego) i nie było żadnego logicznego uzasadnienia, aby modyfikować skład naszego portfela.
Niestety w niedzielę, kiedy nie było żadnej możliwości na reakcję, pojawiły się doniesienia z Włoch o nowych ogniskach koronawirusa. Obecna sytuacja różni się od tej ze stycznia. Wcześniej były to tylko Chiny i w relacji do liczby ludności można było mówić o relatywnie niewielkim rozprzestrzenianiu się problemu. Tym razem pojawienie się nowego ogniska epidemii w Europie, w szczycie sezonu zimowego i niekontrolowanym do końca przepływie ludności, nakręciło spiralę strachu, a co za tym idzie obawy o wpływ tego zdarzenia, praktycznie na całą europejską gospodarkę, w przypadku pojawiania się nowych ognisk wirusa. Jak najbardziej dotyczy to również Polski. Nasze PKB w ogromnym stopniu zależy od popytu wewnętrznego. Oczywiście na razie to tylko potencjalne zagrożenia, ale giełda wycenia przyszłość, a nie teraźniejszość.
Niestety w poniedziałek doszło do kulminacji złych nastrojów z niedzieli i praktycznie na wszystkich klasach aktywów mieliśmy do czynienia z dużymi spadkami. Pomimo dużej dywersyfikacji posiadanych UFK, nie ustrzegliśmy się tym razem spadku naszego portfela.
W takiej sytuacji, kiedy notowania zeszły poniżej naszych poziomów „stop loss” konsekwentnie, zgodnie z metodologią, złożyliśmy zlecenia sprzedaży wszystkich UFK, przenosząc portfel do funduszy pieniężnych. Niezależnie od powodów, jeżeli uruchamia się nasz „stop loss”, nie dyskutujemy, tylko zamykamy pozycje, nawet ze stratą, tak jak w tym przypadku.
Oczywiście można się zastanawiać i czekać ze sprzedażą na ewentualne „odbicie”, ale po pierwsze nigdy nie wiadomo czy i kiedy ono nastąpi, a po drugie taka filozofia inwestowania niejednokrotnie uratowała nasz portfel od naprawdę dużych przecen.
Na dziś po realizacji zleceń czekamy na bezpiecznych pozycjach i pilnie analizujemy rozwój zdarzeń. Takie zdarzenia z pewnością nie należą do przyjemnych, ale na giełdzie najgorsze co można zrobić, to robienie wyjątków od przyjętych reguł postępowania, bo to nic innego jak oszukiwanie samego siebie i włączanie nadziei, że może tym razem się uda… Ostania nasza wpadka na rynku tureckim (pół roku temu) również obniżyła wartość naszego portfela, ale już na koniec roku byliśmy na nowych szczytach. Podobnie było w pierwszych miesiącach ubiegłego roku, gdzie jeszcze w maju byliśmy na lekkim minusie, ale na koniec roku cieszyliśmy się z dwucyfrowego dodatniego wyniku.
Giełda to nie lokata i pewności nigdy mieć nie można, jednak przy konsekwentnym realizowaniu własnej metodologii, prawdopodobieństwo osiągnięcia zysków na koniec roku jest zdecydowanie większe, tym bardziej, że rynek po dużych spadkach często stwarza sytuacje do dogodnych zakupów.